Było rozpoczęcie sezonu, będzie i zamknięcie...
Zaopatrzeni w buty, nosze i kalosze, wyruszyliśmy. A, jeszcze termos i wałówka (banany i jajka na twardo, jak przystało na przykładnego Mikołajkowego czytacza). Było też trochę błota, kamieni, ale i słońca. Na szczęście deszczu zabrakło ( o dziwo!).
Off-road pierwsza klasa!
Tym razem, na szczęście nie udało się nam auta zatopić. Jak kiedyś. Wtedy traktorem nas wyciągano. Maluchem jeszcze! Okolice Sandomierza. Bosko było. Pamiętam jak patrzono na nas kiedy wchodziliśmy do hotelu, cali ubłoceni!
Pięknie, takie wyjazdy ładują baterie. Zimą jest to szczególnie potrzebne. A co do zatapiania samochodów... w te wakacje zdobyła pewne doświadczenie w tym temacie :)
OdpowiedzUsuń