piątek, 28 października 2011

Trochę sypialni...






Tak, to tutaj lądują te poduchy.
Od jakiegoś czasu szukam narzuty. Ze skutkiem mizernym, niestety. Żadna nie mówi "weź mnie, pokochaj, będę twoja do końca i będę tak pięknie wyglądać u ciebie, że każdy będzie pod ogromnym wrażeniem". Trochę pewnie jeszcze to potrwa. Dlatego postanowiłam rozweselić ten kąt poduchami.
W ogóle urządzanie jakoś tak nie idzie. Powodów wiele. Najgorsze chyba jest to, że trudno mi na konkretne kolory się zdecydować. Teraz poduchy już zrobiłabym inne... Za tydzień jeszcze inne i tak wciąż. Trudno w ten sposób dojść do jednej, spójnej wersji swojego lokum. A kolory to nie jedyny dylemat. W ten sposób zapewne gdzieś w okolicach 70tki będę miała miłe, przytulne gniazdko. Będę?!?
A jak jeszcze przeprowadzka dojdzie do skutku to się wszystko dopiero namiesza.
No nic narazie pozostaje cieszyć mi oczy poduchami i postawa "tego co mi nie pasuje nie widzę".Ehhhh ale ja muszę dzielna być. Najtrudniej z samym sobą wytrzymać. Tak, tak.

2 komentarze:

  1. Z całą pewnością przesadzasz Teresko. przecież te poduchy świetnie właśnie do kremu pasują. Ale znam ten ból, że właśnie z częstotliwością raz na tydzień zmienia się całościowa koncepcja a to sypialni, a to salonu, a to łazienki. Tylko niekoniecznie bujne fundusze powstrzymują moja nadmiernie wybujałą fantazję przed notorycznymi zmianami.

    OdpowiedzUsuń