wtorek, 13 października 2015

Zgrzebnie

Beżowe brązy, na jesień. Proste, może nawet zwyczajne.
Co w myślach to i na szydełku. Ostatnio jakoś tak "pospolicie" myślę.
Koca tylko brakuje, na te już chłodniejsze dni. Noszę się z zamiarem. Może powstanie? Może tylko w głowie zostanie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Krótko dziś. Żeby prosto pozostało.

sobota, 23 sierpnia 2014

Czasem fajnie mieć wolne

 
Ponieważ moje auto postanowiło (samo, nieproszone) się popsuć (znowu!) ja "rozkoszuję się" czasem wolnym. Niestety bez pojazdu mechanicznego nie dam rady pracować. By nie oszaleć z nadmiaru wolności zabrałam się do dziergania długo planowanej poduchy.
"W kółka poproszę" tak brzmiało zamówienie ;)  "i kolorowo ma być, tylko tak by nie oszaleć".
  
 
 


Kolorów cała masa, ale na czarnym tle "by nie oszaleć".


 

 
 



Nie wiem tylko, czy z tą koronką to nie "pojechałam" za daleko. Do jutra się odleży i albo zostaje jak jest albo pruję (koronkę oczywiście).
I tak dzień oto minął, a mnie palce "odpadają" z przemęczenia. Jednak jeśli dziś bym jej nie skończyła to nie wiem kiedy. Ufff
Tylko zastanawiam się czy sprostałam zamówieniu? Ja w każdym razie zadowolona jestem :)


czwartek, 14 sierpnia 2014

Trochę o biurkach

(Wiem, aranżacje nieco monotonne. Na usprawiedliwienie dodam, że nie w tym samym momencie robione. Tu zgromadzone w jednym miejscu i czasie niestety zwracają na to uwagę. Uprasza się zatem o oglądanie biurek, nie bibelotów ;))
 
 
 Jedni małe lubią, drudzy większe. Z szufladami,  bez. Ze stołu. Ciemne, jasne. Starsze lub młodsze. Czasem nie dogodzisz...
Ja je wszystkie lubię. Czasem nawet żałuję, że człowiek ma tylko jedno biurko w czasie.


  To jednak, że jakieś miejsce do pisania trzeba mieć, to pewne.

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
I zrobiło się niechcący "wrześniowo"/ "szkolnie". Zamiaru takiego nie miałam. Co zrobić jak u nas już dzieci za oknem (mam szkołę przed oknami) biegają w mundurkach... A myśli chcąc nie chcąc w jednym kierunku biegną. Zawsze do przodu? No w moim przypadku też trochę do tyłu, bo do szkoły już nie chodzę.
A Wy które byście wybrali i czy w ogóle któreś z tych właśnie?
 
Pozdrawiam, jeszcze wcale nie jesiennie!
 
T.



sobota, 14 czerwca 2014

Wiosna/lato po szkocku

Miało być trochę słońca i trochę deszczu. Było trochę deszczu i trochę więcej deszczu. Skrzętnie wybrany dzień okazał się dniem "jak zawsze" tu. Było jednak ciepło, to wiele zmienia.
Nie można mieć podobno wszystkiego, ale można więcej... Nam nie udało połączyć się bezdeszczowej, słonecznej pogody z tą przekraczającą 20 stopni. Wciąż zastanawiam się czy komuś się to kiedykolwiek udało. Jeśli słońce to wiatr, a jak wiatr to chłodniej. Deszcz przychodzi i dochodzi kiedy chce... że padać będzie to więcej niż pewne. Kaloszy brak, parasola również. Kto by też pamiętał o kurtce przeciw deszczowej. Nawet jej nie mam! Widoki rekompensują jednak wszystko. Czasem rozmawiam z kimś z rodziny, czy znajomym i pada temat wakacji. Hiszpania czy inna Majorka, Turcja (nawet do końca nie wiem co teraz modne) przewija się w tych rozmowach. A ja nie chcę. Może kiedyś. Wiem, że każde miejsce ma swój urok. Taki wprost jak na dłoni widoczny lub nawet ten ukryty. Próbuję przekonać, że warto też tu się wybrać. Ciepło się ubrać i rozkoszować równocześnie surowym i aksamitnie zielonym krajobrazem. Chyba słabo mi idzie. Nie wiem czy retorycznie słaba jestem, czy też przegrywam ze słońcem, modą i jeśli to co poniżej nie jest w stanie przekonać to ja się poddaje...
 
Widziałam kilkanaście zamków/pałacy, są takie dwa z nich, które szczególnie lubię. Kilchurn Castle to właśnie jeden z nich. XV wieczne Ruiny same w sobie są jak większość, "ładne" tak samo. Myślę, że lokalizacja to właśnie to, co wpływa na jego odbiór. Widoki, trzeba przyznać mieszkańcy jego mieli niesamowite!
 
 

i z zza krzaczka jeszcze ;)

 
 
 


 
Chciałabym dotrzeć tu i jesienią i zimą jeszcze. Zieleń zamienić na pomarańcze i brązy, a biel chmur na biel śniegu. Plan jest. Mam nadzieję dojdzie do skutku.
 
Po drodze Loch Lomond, "konkurencja" dla Loch Ness, którą w sławie Loch Lomond przegrywa, ale w lokalizacji zdecydowanie wygrywa z konkurentem. Cel weekendowych wypadów łatwy do osiągnięcia, bo stosunkowo blisko. Bliżej niż Loch Ness.
 
 


Zdjęcie zrobione o tu:

I tylko ten deszcz...
 
 
 
Zachęciłam choć trochę???
 
 

wtorek, 27 maja 2014

Szwedzkie wpływy

Nie lubię/ łam mebli z "PRL". Szczerze napiszę, że teraz już nie wiem której formy użyć. Mam nadal mieszane uczucia. z pewnością nie wszystkie są dla mnie do zaakceptowania. Są jednak takie, które wywołują u mnie "motylki". Nie są to "motylki jak na wiktoriańskie meble (mój mąż twierdzi, że jestem jak Rico, który ślini się na lalkę, kiedy widzę takowy mebel i chyba coś w tym jest...) jednak takie malusie, nieśmiałe muszki może raczej. Fajnie gdy są z prawdziwego drewna. Niestety większa większość jest paździerzem w okleinie drewnianej.



 
 
Zgrabny gad. Wszystko na swoim miejscu. Miał jeszcze lustro. Pozwoliłam sobie je usunąć. lepiej mu tak.
 



 
 
 
Ten bardziej klockowaty, ale szuflady się mi podobają i nogi wykończone "skarpetką".
 



 
 
 
Tu już prawdziwy rarytas. Szwed w pełnej krasie! Szkoda tylko, że coś z nogami nie do końca jak być powinno, ale jak w nim szuflady "chodziły" czy drzwi się "suwały".
 



 
 
 
W domu mam jeden mebel, dokładnie krzesło z tej "epoki". To Ercol. Nie wiem jak długo z nami "pomieszka". Na razie jest i służy. Czasem jak mnie nosi to sobie wyobrażam taki sideboard u nas... ale zaraz na tę myśl nachodzi następna: kredens wiktoriański i pozamiatane (tak wiem Rico). Czekam cierpliwie aż kiedyś natrafię na taki co go pokocham wielką miłością ;) A na razie w potopie szwedzkich i tych pseudo szwedzkich "tonę".
 
 

sobota, 24 maja 2014

Pocztówka z przeszłości

Wyszłam z wprawy ;) Zastanawiam się nawet czy owa wprawa jest mi do czegoś w ogóle potrzebna. Jakoś nie mogę ładu dojść ze sobą: pisać, nie pisać? 

Zanim dylemat uda mi się rozwikłać posłużę się "pismem obrazkowym". Kompromis taki. Że żyję- dam znać, co u mnie słychać- pokażę.


 
 

 
 
 
Tak wiem, nie białe. Lubię czarny. Poszłabym nawet dalej, bezwstydnie się w nim lubuję! Nie, nie wszystko na czarno maluję. Ha! nie wszystko maluję.
Tak właśnie ostatnio czas mi mija, przyjemnie.
 

 

 

poniedziałek, 30 września 2013

Jeszcze w sierpniu

Czy ja już pisałam, że lubię takie domki??? To powtórzę się. BARDZO LUBIĘ. Choć wydaje mi się, że bardziej oglądać niż mieszkać w nich. Pewna jednak nie jestem, bo nie miałam nigdy okazji mieszkać. Kilka razy byłam w środku i robią wrażenie raczej klaustrofobiczne. Poza tym moje meble by się tam nie zmieściły ;)















 
 
Choć ten robi już całkiem wygodne wrażenie;) Małżonek jednak oponuje. Schody wąskie i kręte, podobno komody by nie przeszły. Nie wiem, czy wierzyć mu. Wierzyć, nie wierzyć, chwilowo i tak pusta gadanina. Domki są w cenie. Ja tej ceny nie mam. Jeszcze nie mam ;)
 
 
 
 
 
 
Zdjęcia zrobiłam jeszcze w sierpniu. Aż ciarki mi przechodzą przez plecy (to z zimna) kiedy podnoszę oczy z nad komputera i wyglądam za okno teraz. Na szczęście mam kilka takich zdjęć w zanadrzu i będę się nimi raczyć w co zimniejsze dni. Byle do wiosny!
 
PS Ale na weekendową pogodę narzekać w sumie nie powinnam. A Wam jak minął weekend?