sobota, 12 maja 2012

Mała aktualizacja

Wyszło słońce. Jednak się zdecydowało. Zostałam wysłuchana. Mój "taniec nie deszczu" przyniósł namacalne efekty (porcelanowe cuś powinnam oddać ;) ). A że codzienność mnie dogoniła i na zakupy trzeba było się wybrać, to poszłam. Do sklepu, gdzie robię zakupy prowadzą dwie drogi, krótsza i dłuższa. Kiedy jest ładnie, zawsze tą dłuższą wybieram. Może ktoś ma ochotę ze mną?  Zakupy poniosę sama.





















Jestem typem raczej narzekacza. Nie wiem czy mam rację gdy to robię, pewnie nie zawsze. Jednak czasem udaje mi się być z czegoś zadowolonym. To gdzie mieszkam wprowadza mnie w stan permanentnego zadowolenia. Wiem, daleko mojej dzielnicy do tych najlepszych, ale nad zatokę mam blisko, do centrum nie tak daleko.... A o takiej drodze na zakupy nawet nie marzyłam.

PS A tym razem było jeszcze przyjemniej, bo nie szłam sama.

10 komentarzy:

  1. czesc Tereska:)wow slicznie:)))taka trasa na zakupy moglabym pokonac codziennie nawet pare kilosow,bez narzekan,ale coz,musze miedzy krowimi plackami skakac,a do centrum haaaaa to jest cala wycieczka...........................
    alez ty piekne zdjecia robisz

    ps,ja tez co cos mialam wlaczone nawet nie wiedzialam heeeee

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia wyszły, bo już mi się tak chce tego ciepła, że szkoda słów.
    Krowie placki też super ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dzisiaj po zakupy jeszcze w deszczu szłam, potem słoneczko wyszło. Mieć łabędzie po drodze do sklepu - bajka :))) A to żelazne - to gazownia?

    OdpowiedzUsuń
  4. Gazownia. Już wiem, bo jakiś czas w nieświadomości żyłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka droga - Moja Droga - to bajka! Nawet ta gazownia wygląda jak nie z tego świata:) Przyroda potrafi napełniać szklanki do połowy puste, co?:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta gazownia trochę faktycznie nie z naszego już świata. Nie wiem dokładnie z którego jest roku, ale stara. Teraz panuje trend pozostawiania starego jako "punkt kulminacyjny", czasem naprawdę śmiesznie to wygląda. Np jeden z niedalekich supermarketów, nowiusieńki, "ma w zanadrzu" bramę stareńką z kawałkiem muru. I kurcze nie wiem czy to fajnie czy nie, jakoś się gryzie...

    OdpowiedzUsuń
  7. A szklanka, faktycznie wczoraj z kwiatkami była ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a mi właśnie ta gazownia najbardzie... chociaż do łabędzi, jak każde brzydkie kaczątko, mam niekłamany sentyment

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne fotki :)
    pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki Joliku :)

    Marta miło mi Cię u siebie gościć i tutaj :))

    OdpowiedzUsuń