Dziś trochę Edinburgha...
Środek miasta, a można natrafić na takie rarytasy.
St Anthony's Chapel
Miałam przyjemność większą i mniejsza mieszkać w kilku miejscach UK. Jedne milej wspominam, inne trochę mniej , ale Edinburgh jest miejscem gdzie, gdyby nie pogoda, zostałabym na stałe. Po pierwsze miasto to jest gdzieś jednak podobne do Krakowa, skąd pochodzę. A po inne można znaleźć tu wszystko, od cywilizacji do przyrody, od morza (czyt zatoki) po góry, od kultury po rozrywkę... Nie wsiadając w auto można zająć swój czas, tu na miejscu. Czyli jak dla mnie, mieć wakacje u siebie, cały rok, na okrągło.
Tu z trochę dalszej odległości. Nie wiele widać...To mój szpiegowski aparat, niestety. Ale "ptasiogrypy" za to dobrze się prezentują!
A tak było kiedyś
I jeszcze sobą bym nie była gdyby nie:
Będzie to poduszka. A jakże! Dokładniej jej przód. Reszta do uszycia, ale to potrwa, bo szwaczka ze mnie żadna i muszę się nastroić....Maszyna do szycia jest artykułem gospodarstwa domowego, który z pietyzmem jest przeze mnie omijany. Wolę na niego patrzeć niż go używać!
....dobrze to ja uszyje a ty dziergaj te sliczności :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Baśka
Cześć, miło mi, że do mnie zajrzałaś. Ten dom na zdjęciu, a właściwie jego resztki, stoi w samym środku pól. Chodzę tam na spacery od lat i za każdym razem to miejsce robi na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu podglądam Twoje poduchy, świetne są :) Edinburgh wygląda cudownie, niestety tam mi na razie nie po drodze, ale w weekend będę w Krakowie! Pozdrawiam.
Baszka, matko Ty mi życie ratujesz!
OdpowiedzUsuńPaulino, Ty w KRK będziesz... Ech... Bym chętnie się zamieniła!
Teresko drobinko, podróżujesz sobie po świecie, ja ci powiem, że tylko z domu do pracy, z pracy do domu. dzień podobny do dnia...
OdpowiedzUsuńO nie, nie. To tylko tak wygląda.
OdpowiedzUsuńWakacji jako takich wcale na przykład nie mam :(
No to organizuje jakoś czas inaczej, kręcąc się po okolicy i wspomnienia zbieram (wiecznie przecież tutaj nie będę mieszkać).